Dzień 41
I nie wytrzymałam....A tak właściwie to mnie sprowokowano.Mąż, ciągle walczący z płotem, zadzwonił abym natychmiast przyjechała.No to wsiadłam w Edzia (to mój maluch) i zajechałam na budowę.A tam......oczom nie mogłam uwierzyć.Jeszcze tylu pracujacych na naszej działce nie widziałam-murarze, cieśle i "ekipa"od ogrodzenia.Wszyscy tak się uwijali, że nie mogłam ich zliczyć.Więźba powstawała z minuty na minutę,murarze ciagnęli szczyty no i obrzeża wypełniały przestrzenie między słupkami ogrodzenia.Miło było patrzeć.Mam nadzieję,że jak opuściłam włości zapał do pracy pozostał.
Błyskawicznie powstajaca więźba
I dopełniony obowiązek-tablica informacyjna.
Jutro, mimo niedzieli,robotnicy również zapowiedzieli się na budowie.Chcą wykorzystać pogodę.Muszę skoczyć do proboszcza po dyspensę.Zapowiedział się również pan z banku.Chce zrobić "foto-inspekcję" potrzebną do drugiej transzy kredytu.Trzymajcie kciuki bo w sakwie mi wyschło.