Wichura
Wczorajszy wieczór i noc przeraziły mnie okropnie.Wiatr tak hulał,że obraz zawieszony na miejscu przyszłego kominka odchylał się o kilka cm od ściany.Z wszystkich otworów wentylacyjnych tak zawiewało,że świeczki na stole gasły.W nocy czuwałam i nasłuchiwałam,czy czasem dachu nie zrywa lub blaszaka nie porwało.Całe szczęście dach wytrzymał i garaż stoi na miejscu.Zbierałam tylko kubły na śmieci,korytka z wrzosami i rynnę spustową,która nie była dobrze zamocowana.No i zerwało kable telekomunikacyjne.Ale już internet i telefon działają.
Po bezsennej nocy i ciężkich godzinach w pracy (masowałam moje dzieciaczki z zamkniętymi oczami-powieki same mi opadały) dla relaksu zabrałam się za masajski wzór. Pierwsza warstwa farby nałożona.Małżonek pod wrażeniem(przynajmniej tak powiedział).A oto kolejne etapy powstawania tego wiekopmnego dzieła:
Niestety jakość zdjęć z telefonu nie oddaje piekna moich trzech chłopaków.Jak już będzie nałożona druga warstwa farby zrobię zdjątko aparatem.