No to się zaczęło...
....pakowanie i przewożenie dobytku.Marcin wyjechał na obóz sportowy a ja od wczoraj zdążyłam opróżnić jeden pokój.Szwagirka i jej szefowa pomogły mi w zwieżć część segmentu do gabinetu szanownego małżonka,który ciężko pracuje w Zakopanem.Jednak kobiety jak się wezmą,to sobie świetnie z wszystkim radzą nawet z przeprowadzką.Chociaż nie jest łatwo wywozić rzeczy i nie mieć możliwości układania ich od razu do szaf,bo szaf jeszcze nie ma.I w mieszkaniu bałagan i w domu.Chociaż w domu ograniczyłam zrzut pakunków do garderoby.
Przyjechali dziś panowie od zaciekających kominów.Uszczelnili możliwe miejsca i taraz będziemy obserwować.Porozumieliśmy się też w sprawie uszkodzonych szyb.Mamy tylko ustalić koszty wymiany z firmą,która okna wstawiała.
Ech...czuję się jak przed wielką podróżą.